Minimalizm chyba jeszcze nie ma swojego święta, ale jutro jest Światowy Dzień Oszczędności. I chociaż nie czuję się rekinem oszczędzania, ani też nie jestem na bieżąco z kontami oszczędnościowymi, inwestowaniem i graniem na giełdzie, to całkiem nieźle udaje mi się stawianie sobie granic przy kupowaniu nowych rzeczy. Ale nie zawsze tak było. Co powiedziałabym sobie kilka lat temu, żeby szybciej polubić minimalizm i zobaczyć, że zakupy to nie jest dobry sposób na chandrę?
1. Wyjedź na kilka miesięcy za granicę z jedną walizką (nawet w sezonie zimowym!)
Wyjeżdżając na kilka miesięcy, bardzo łatwo ulec pokusie wzięcia absolutnie wszystkich swoich rzeczy. Mamy obawy, że zaskoczy nas pogoda, będziemy tęsknić, potrzebować materiałów do nauki, pamiątek, wszystkich sprzętów elektronicznych, suszarki, lokówki i prostownicy, a i jeszcze tej ulubionej poduszki i ozdobnego słonika, no i może jeszcze tylko tej świeczki, którą zapalacie raz na pół roku, bo drażni Was jej zapach, ale jest ładna. Wyjeżdżając na Erasmusa na 5. roku studiów, poszłam po rozum do głowy i spakowałam się w jedną walizkę. Okazało się, że miałam wszystko, czego potrzebowałam. Nauczyłam się radzić sobie z tym, co wzięłam, zdarzyło mi się kupić jedno, czy dwa ubrania, ale reszta? Zupełnie zapomniałam o tych rzeczach, które zostawiłam. To bardzo znamienne, bo sami nie jesteśmy świadomi, że często kupujemy za dużo, na wyrost, na zapas. Ten wyjazd pokazał mi jeszcze, że świetnie się czuję w przestronnych, pustych pomieszczeniach, lubię luz w szafie, a książki czyta się świetnie na Kindle’u! Wróciłam bogatsza o to doświadczenia i bardziej świadoma, że nadmiar rzeczy nie czyni nas szczęśliwszymi.
2. Kupuj ubranie, kiedy zniszczy Ci się poprzednie
Minimalizm to nie jest posiadanie jednej pary skarpetek. Dobrze jest mieć bazę – tyle ubrań jednego rodzaju, ile potrzebujemy. A później dokupować nowe dopiero, kiedy określone ubranie nie nadaje się już do noszenia. Wymieniamy wtedy garderobę, a nie dokładamy w nieskończoność kolejną odzież w szafie, która nie jest z gumy. Dodatkowo mamy jasne zasady gry i sposób na samokontrolę. Innym trikiem może być sprzedawanie nienoszonych ubrań i przeznaczenie na nowe tylko tych kwot, które zarobimy sprzedając stare ubrania.
3. Wystarczy Ci jeden kosmetyk do określonego celu
Warto podzielić produkty (szczególnie łatwo zastosować tę zasadę z kosmetykami) na mniejsze grupy. Nie namawiam Was do rzucenia makijażu, ale spokojnie powinno nam wystarczyć po jednej sztuce pudru, rozświetlacza, czy różu. Jeśli boli Was serce myśląc, że mogłybyście mieć tylko jedną pomadkę, podzielcie kategorię pomadek na kolejne dwie. Na przykład o czerwonych i różowych odcieniach, albo ciemne/jasne, do makijażu dziennego/wieczorowego i przyjmijcie, że będziecie miały jedną w każdej z tych kategorii. Dotyczy to też kosmetyków do higieny, perfum i wielu innych kategorii, które znajdziecie w swoich szafkach. I znów – dokupujemy, kiedy osiągniemy „denko”. Ja w chwilach zwątpienia w minimalizm kosmetyczny przypominam sobie piękne łazienki z katalogów. Czy widzieliście tam kiedyś 5 rodzajów szamponów i żelu pod prysznic?
4. Rób zakupy odzieżowe raz na sezon
Łatwo mi mówić, bo właściwie nie przepadam za zakupami odzieżowymi 🙂 Ale lubię się elegancko ubierać, mieć ładne rzeczy, więc kiedyś często zdarzało mi się „popłynąć”. Zastanówmy się jednak – jaki jest cel zakupów odzieżowych? Przede wszystkim łatanie dziur w naszej szafie (o sposobie na spędzanie wolnego czasu, czy pocieszenie porozmawiamy w następnym punkcie). Logiczne więc powinno być, że przed wyjściem na zakupy robimy inwentaryzację naszych ubrań. Odkładamy te zniszczone do oddania/sprzedania/wyrzucenia, robimy listę i wyruszamy kupić to, co jest nam potrzebne. Zbyt częste wyprawy na zakupy sprawiają, że pomijamy początkowe kroki planowania. W efekcie kupujemy w sposób nieprzemyślany, impulsywny, często później żałując lub dalej „nie mając się w co ubrać”. Minimalizm nie musi oznaczać pustej szafy, ale przemyślaną.
5. Bądź świadoma swoich motywacji
Świadoma tego, dlaczego chodzisz na zakupy – czy to Twój sposób na stres? Spotkanie z przyjaciółmi? Sposób spędzania wolnego czasu? Czy świadomie decydujesz się, żeby zmartwienia odreagowywać wydanymi pieniędzmi? Może to być kolejną frustracją, szczególnie, jeśli kupione rzeczy będą zalegać na półkach, a wydane pieniądze okażą się potrzebne na inny cel. Czy świadomie przedkładasz chodzenie po galerii nad przeczytanie książki, czy pójście na spacer do lasu?
I nie zrozumcie mnie źle – to jest ok, minimalizm też nie jestem sposobem na życie dla każdego. Ale pod warunkiem, że robisz to naprawdę świadomie i dobrze się z tym czujesz. To znaczy, że nie czujesz, że czegoś Ci w życiu brakuje. Jeśli tylko masz wrażenie, że wydajesz za dużo, nie masz czasu dla bliskich lub na naukę czegoś przydatnego. Jeśli masz poczucie zmarnowanego czasu lub życia w ciągłym hałasie, biegu, nadmiarze bodźców i przedmiotów wokół siebie – może powinieneś zadać sobie pytania właśnie z tego akapitu.
6. Bądź świadoma motywacji innych
Innych, czyli przede wszystkim marek, sprzedawców, korporacji. Ich głównym celem jest sprzedaż. To jasne, że będą eksponować na każdym kroku mocne strony swoich produktów. Będą także uświadamiać Ci Twoje potrzeby i nowe sposoby ich zaspokajania. Marketing to w dużej mierze psychologia. Jej znajomość markom pozwala zrozumieć konsumentów i odpowiedzieć na ich potrzeby,. Ludziom pozwala na poznanie samych siebie i świadome wybory. Gdyby nie reklama, nie poznalibyśmy wielu świetnych produktów i wynalazków obecnych czasów. To do nas jednak należy ostateczny wybór, jeśli nie damy się ponieść impulsom.
Chętnie dowiem się, jakie są Wasze rady, aby wdrożyć minimalizm lub zmagania na tej drodze. Na jakim etapie jesteście? A może zupełnie nie czujecie potrzeby zmian? Podzielcie się swoimi doświadczeniami.
Jeśli jeszcze zastanawiasz się, skąd wziął się pomysł na bloga o rozwoju, przeczytaj mój pierwszy wpis!